Szukaj na tym blogu

wtorek, 8 marca 2011

Ferrata

Co to jest via ferrata?
Ci, co łyknęli nieco języka włoskiego, lub wpisali kiedyś to hasło "via ferrata" w słownik otrzymają odpowiedź  "żelazna droga", lecz co to znaczy? Otóż owe określenie tyczy się żelaznych lin- sposobu asekuracji,  jaki się spotyka na ferratach. A sama ferrata to szlak podobny do naszej słynnej orlej perci, przy czym stopień trudności może być mniejszy lub większy od niej, a zamiast łańcuchów są wspomniane żelazne liny mocowane kotwami do skały. Druga różnica- na orlej perci łańcuchy służą do trzymania się nich, a na ferracie lina służy do wpięcia w nią zestawu asekuracyjnego- na ferracie staramy się nie trzymać liny. Umożliwia nam to czyste przejście szlaku w bezpieczniejszych warunkach, niż gdy ma to miejsce na szlaku z łańcuchem. Pierwsze ferraty zbudowano w Dolomitach podczas I Wojny Światowej jako udogodnienie dla przeprawiających się żołnierzy.
Asekuracja na via ferracie:

<script type="text/javascript"><!--
google_ad_client = "ca-pub-7995999791028426";
/* wakacje */
google_ad_slot = "2087941279";
google_ad_width = 728;
google_ad_height = 90;
//-->
</script>
<script type="text/javascript"
src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js">
</script>
Pierwszą rzecz, jaką trzeba sobie uświadomić przed wyjściem na ferratę jest zagrożenie, jakie wynika z odpadnięcia.
Podczas wspinaczki z klasyczną asekuracją, współczynnik odpadnięcia jest równy co najwyżej 2  (dla tych,co nie wiedzą- współczynnik odpadnięcia definiuje się jako iloraz  długości lotu przez długość liny która absorbuje energię lotu, czyli  w najgorszej sytuacji współczynnik ten będzie równy około 2 (jeśli polecimy zaraz przed pierwszą wpinką- długość lotu- 2 * długość liny+ naciągnięcie się liny)), natomiast na ferracie ten współczynnik może być dużo większy.  Jeśli np. idziemy pionowo w górę i kotwy są umieszczone co 2 m (co nie jest rzadkie), to w najgorszym wypadku po odpadnięciu lecimy 2 metry, do tego trzeba dodać długość lożny, ok. 1 m oraz długość liny absorbującej energię, czyli jakieś 1.5 m, więc mamy długość lotu: 4.5 m, długość liny absorbującej energię: 1.5 m, więc współczynnik 3. Nawet biorąc jeszcze pod uwagę istnienie absorbera energii trzeba się liczyć z poważnymi obrażeniami kręgosłupa- nawet połamaniem.
Podczas przepinania karabinków z lonżą należy przestrzegać bezwzględnie zasady, iż w każdej chwili co najmniej jeden karabinek musi być wpięty do stalowej liny. Nieprzestrzeganie tej zasady możemy przypłacić własnym życiem.
Zestaw do asekuracji powinien składać się z kilku podstawowych elementów:
Uprząż - powinna być atestowana. Wystarczy  uprząż wspinaczkowa, bardzo rzadko spotyka się Zestaw-Via-Ferrata-Lock-80-150x150turystów z pełnymi uprzężami- są niewygodne na bardzo długich trasach.
Lonża z absorberem energii- podobnie jak uprząż musi być z atestem. Warto zwrócić uwagę na karabinki przy lonży, nie polecam karabinków typu Twist Lock- po kilku godzinach ciągłego wpinania i wypinania można pozbawić się skóry na palcach.Kask- koniecznie zabierz kask- Dolomity są bardzo kruche i w każdej chwili możesz dostać czymś w głowę.
Skala trudności via ferrat:
Podobnie jak drogi wspinaczkowe- ferraty mają swoją skalę trudności. W polskiej literaturze i przewodnikach można znaleźć sześciostopniową skalę trudności wg Tkaczyka:
1 - Brak trudności- zwykły szlak turystyczny.
2- Małe trudności-  słowo małe może być mylnie interpretowane, należy w niektórych momentach być uważnym,  tylko fragmenty szlaku obite są liną oraz klamrami. Szlak prosty,  w sam raz na pierwsze wyjście na ferratę dla obycia się ze sprzętem. 
3- Średnie trudności- Większość trasy wyposażona w asekurację,  trudność podobna do Orlej Perci, po obyciu się z operacjami sprzętowymi, nabyciu wprawy w wpinaniu lonży można ruszyć na taką trasę- wiele z nich zaskakuje dużą ekspozycją, kruszyzną oraz przyzwyczaja do powietrza pod nogami, którego w Dolomitach sporo doświadczycie :) 
4- Trudno - Praktycznie całej trasie towarzyszy asekuracja, na takich trasach naprawdę można poczuć powietrze pod nogami i dużą dawkę adrenaliny, można spotkać małe przewieszenia oraz dużo pionu, często ferraty te są długie- na ponad 6,7 godzin.  Jeśli nie masz doświadczenia wspinaczkowego ani ferratowego, albo nie jesteś oswojony z ekspozycją- nie zaczynaj od tej trudności. Ale jeśli jesteś wspinaczem i w ramach zrycia psychy chcesz pochodzić po ferratach- celuj w trudności od 4 wzwyż :)
5- Bardzo trudno-  kolejny stopień wtajemniczenia,  często nie ma klamer ani drabin, więc wspinaczka (można już to nazwać wspinaczką :) ) jest w bardziej czystej formie,  drogi dobre dla rycia psychy i wyrypu.

6- Wyjątkowo trudno- na te drogi warto zabrać linę, kilka ekspresów i przyrząd do asekuracji- drogi trudne technicznie, psychicznie i często asekuracja nie pomaga psychice- dla bezpieczeństwa lepiej iść z asekuracją lotną, a w niektórych momentach asekurować się z przyrządu- sami to praktykowaliśmy na ferracie Giuseppe Olivieri przy kilku przewieszkach, gdzie lot na lonży nie zakończyłby się szczęśliwie.  Trasa czasem zajmuje cały dzień.
Ważną sprawą, którą każdy powinien wziąć do serca jest to, iż na większości ferrat nie ma możliwości powrotu, jak się zaczęło-trzeba skończyć bez względu na warunki. Ze względu na to trzeba zawsze być pewnym pogody, warunków oraz możliwości fizycznych i psychicznych członków zespołu.  Czasem lepiej odpuścić i pójść na łatwiejszą i krótszą traskę, a tą trudniejszą zostawić na zaś, niż dzwonić trafić na burzę w środku trasy, przypiętym do stalowej liny, która de facto robi za piorunochron.

poniedziałek, 7 marca 2011

<script type="text/javascript"><!--
google_ad_client = "ca-pub-7995999791028426";
/* internet */
google_ad_slot = "1371633615";
google_ad_width = 728;
google_ad_height = 90;
//-->
</script>
<script type="text/javascript"
src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js">
</script>
Internet oferuje wiele gotowych programów treningowych. Jednak trudno się spodziewać, aby takie ogólnodostępne plany treningowe pasowały każdemu: kobiecie, mężczyźnie, nowicjuszowi i biegowemu weteranowi.
 Dlatego warto pokusić się o sprawdzenie tego, co oferują nam biegowe autorytety. W ostatnich miesiącach nakładem wydawnictwa Inne Spacery ukazała się wyjątkowa książka dla biegaczy. Tytuł: Bieganie metodą Danielsa. Autor: Jack Daniels. Amerykanin, który chyba w żaden sposób, z racji nazwiska, nie jest powiązany ze słynnym alkoholem.
 Wydawca na swojej stronie zachwala:
 „Najlepszy podręcznik biegowy najlepszego na świecie trenera. System treningowy, z którego korzystają olimpijczycy i amatorzy na całym świecie. Książka od lat uważana za najlepszy podręcznik treningowy dla biegaczy na wszystkich poziomach zaawansowania startujących na dystansach od 800 metrów do maratonu”.
 Kluczem do książki, oprócz dokładnych programów treningowych na wielu dystansach, są słynne danielsoweskie tabele. Dzięki nim możemy się dowiedzieć z jaką intensywnością i jak często biegać.
Sercem metody Danielsa jest to, jaka jest nasza aktualna kondycja. Najłatwiej zmierzyć ją nie w laboratorium, ale z praktyki. Dokładnej, biegowej praktyki. O co dokładnie chodzi? Daniels podowiada, żeby swoją formę oszacować na podstawie wyników z ostatnich zawodów.
 Jeśli pobiegłeś 10 kilometrów w 45 minut, a przy okazji nie biegłeś rekreacyjnie, tylko dałeś z siebie wszystko, to znaczy, że twoja forma jest właśnie taka. Biorąc swój wynik z wyścigu przyporządkowujesz go do odpowiedniego wiersza w tabeli i już wiesz jak intensywnie powinieneś biegać.
 Oczywiście Daniels poleca rozmaite środki treningowe. Środki treningowe będę tematem naszego następnego artykułu.

piątek, 4 marca 2011

Podsumowanie zimowych MŚ

Podsumowanie MŚ w narciarstwie alpejskim 2011( Ga - Pa, Niemcy) - część 5.

Autorem artykułu jest Piotr Ski





Ostatnia piąta część opisuje rywalizację w kończących mistrzostwa świata 2011 slalomach specjalnych kobiet i mężczyzn. Przeczytaj ten artykuł, a poznasz ostateczne rozstrzygnięcia.

Tradycyjnie MŚ kończą slalomy specjalne, które są wielce loteryjną konkurencją. W sobotę 19. 02. na trasę Gudiberg wyruszyły kobiety. Z powodu kiepskich warunków pogodowych w lepszej sytuacji były panie startujące z pierwszymi numerami.
Jako pierwsza na trasę wyruszyła Austriaczka Marlies Schild, która uzyskała najlepszy czas 1 przejazdu ( 52,69). Drugi rezultat( z wynikiem 52,90 sek.) osiągnęła jadąca z nr 6 Finka Tania Poutiainen, a na trzecim miejscu po 1 przejeździe zameldowała się kolejna reprezentantka Austrii Kathrin Zettel( nr 5) ze stratą 0,61 sek. do prowadzącej. Kolejne miejsca zajęły Szwedka Maria Pietilae - Holmer( czwarta), ulubienica gospodarzy Niemka Maria Riesch( piąta) oraz dwie Austriaczki Michaela Kirschgasser i Nicole Hosp( już z dużą stratą 1,53 sek.). Pierwszego przejazdu nie ukończyła Amerykanka Julia Mancuso.
W drugim przejeździe świetnie pojechała, 29 po 1 przejeździe, Kanadyjka Erin Mielzynski uzyskując rewelacyjny czas 52,07 sek. awansując aż o13 pozycji. Drugi czas w 2 przejeździe uzyskała K. Zettel, co w ostatecznym rachunku dało jej srebrny medal. Bardzo równo oba przejazdy wykonała M.Pietilae - Holmer( 2x czwarta), zdobywając 3 miejsce i brązowy medal. Szanse medalowe straciły zarówno M. Riesch( 19 w 2 przejeździe) zajmując miejsce tuż za podium, jak i T. Poutiainen( 24 w 2 części). Prowadzenie utrzymała M. Schild, która z 7 czasem drugiego przejazdu obroniła 1 miejsce zdobywając pewnie tytuł mistrzowski.
Slalom specjalny ukończyło w sumie 51 alpejek, wśród nich 3 Polki: Katarzyna Karasińska( na 27 miejscu), Agnieszka Gąsienica - Daniel( 30 lokata) oraz na 33 pozycji Karolina Chrapek.
Podsumowując MŚ( w wydaniu kobiet) były zdominowane przez Austriaczki, które zdobyły - z wyjątkiem giganta - wszystkie mistrzowskie tytuły, bijąc na głowę swoich kolegów z reprezentacji.
Niedziela 20.02. była ostatnim dniem mistrzostw. Tradycyjnie rywalizację kończy slalom specjalny mężczyzn. Pogoda spowodowała, że trasa była trudna, a z upływem czasu coraz bardziej dziurawa co zwiastowało niespodzianki. Z nr 1 na trasę wyruszył jeden z faworytów do medalu Francuz Jean Baptista Grande, który nie zawiódł osiągając najlepszy czas 51,30 sek. Na drugiej pozycji po 1 przejeździe uplasował się Włoch Manuel Moelgg, z czasem gorszym o 0,22 sek. Trzecie miejsce ze stratą 0,59 sek. do lidera zajął Szwed Andre Myhrer. W ósemce znalazło się jeszcze 2 Szwedów Jens Byggmark( 6-ty) i Axel Back( ósmy). Lider klasyfikacji Ivica Kostelić uplasował się na dobrej 5 pozycji( strata 1,02 sek.), a obrońca tytułu Austriak Manfred Pranger był siódmy z dużą stratą 1,11 sek.
Pierwszego przejazdu nie ukończyli tej klasy zawodnicy,jak: Szwajcar S. Zurbriggen, Fin K.Pallander, Kanadyjczyk M. Janyk, Czech O. Bank czy Norweg K. Jansrud.
W drugim przejeździe obudził się Austriak Mario Matt, który z najlepszym czasem 2 przejazdu awansował z 15 pozycji - niestety tylko - na 4 miejsce ze stratą 0,21 sek. do najniższego stopnia podium. Brązowy medal zdobył, mimo słabego 2 przejazdu( 19 czas), M. Moelgg - drugi po 1 części zawodów. Srebrny medal wywalczył dobrym 2 przejazdem J. Byggmark, w którym osiągnął 4 wynik. Złoto wygrał J. B. Grande, utrzymując prowadzenie jakie uzyskał na trasie 1 przejazdu, kończąc zawody z przewagą 0,43 sek. nad srebrnym medalistą. Bardzo dobre lokaty osiągnęli mniej znani alpejczycy, tacy jak: Kanadyjczyk J. Cousineau( piąty) z 2 czasem w 2 przejeździe,Japończyk N. Yuasa( szósty) czy siódmy Włoch C. Deville.
W drugim przejeździe z trasy wypadli b. dobrzy slalomiści jak: Austriak Reinfried Herbst, Niemiec Felix Neureuther czy Włoch Guliano Razolli.Zawody ukończyło w sumie 48

Mizerny początek Ekstraklasy...

Mizeria na inaugurację piłkarskiej Ekstraklasy w Polsce.

Autorem artykułu jest Piotr Ski


Sześć goli w Krakowie, pięć nierozstrzygniętych spotkań, tylko po jednym zwycięstwie gospodarzy i gości. 22 tysiące kibiców na klasyku w Poznaniu.
Rozłożona na trzy dni inauguracja rundy wiosennej piłkarskiej ekstraklasy okazała się niewypałem. Z siedmiu spotkań aż 5 zakończyło się remisami, jedno spotkanie wygrali gospodarze, a jedno goście. Mecz liderującej w tabeli Jagiellonii Białystok ze Śląskiem Wrocław został,z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych, przesunięty na dzień 8 marca br.
W piątek 25.02. odbyły się 2 mecze z udziałem zespołów kandydujących do tytułu Mistrza Polski i trzeba przyznać, że pojedynek ostatniej w tabeli Cracovii z Legią W-wa był na pewno najlepszm spotkaniem tej kolejki. Spotkanie było dramatyczne i emocjonujące do samego końca. Trzykrotnie prowadzenie obejmowali piłkarze z Krakowa i tyleż razy wyrównywał zespół gości. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 3:3( 1:1), a gole dla Cracovii strzelali tylko obcokrajowcy: Jarabica, Suworow z karnego oraz Ntibazonkiza, natomiast dla Legii odpowiednio: Kucharczyk( głową), Czech Hubnik oraz strzałem w " okienko" po pięknej dwójkowej akcji z Cabralem Jakub Wawrzyniak.
Drugie piątkowe spotkanie na nowo wybudowanym stadionie w Gdyni pomiędzy Arką a Wisłą Kraków było słabym spotkaniem, w którym jedynego gola na wagę wygranej zapewnił drużynie gości - w 89' - Patryk Małecki. Należy podkreślić, iż w drużynie Wisły w podstawowym składzie było tylko 2 Polaków, a z wszystkich obcokrajowców wyróżnił się tylko b. dynamiczny, z dobrym dryblingiem Izraelczyk Melikson.
Sobota przyniosła nam trzy zakalce, bo tak można ocenić to, co zaserwowali nam piłkarze grający w trzech spotkaniach. Pierwsi na plac gry wyszli w Bytomiu piłkarze Polonii i GKS - u Bełchatów. Pierwszą odsłonę przemilczmy, w drugiej - ciut lepszej - na prowadzenie w 53' wyprowadził gospodarzy Łukasz Tymiński. Wyrównanie padło w 68' po strzale głową Dawida Nowaka, w zamieszaniu po rzucie rożnym. Należy dodać, że goście w tym momencie grali już w osłabieniu, gdyż boisko kilka minut prędzej musiał opuścić ukarany 2 żółtymi kartkami Łukasz Bocian.
Kolejny mecz odbył się również na Śląsku i stał na jeszcze niższym poziomie. W Chorzowie w meczu pomiędzy Ruchem a Lechią Gdańsk kibice( a było ich 5500) nie doczekali się ani goli, ani emocji.
Ostatnim sobotnim pojedynkiem był mecz pomiędzy Zagłębiem Lubin a Koroną Kielce. Spotkanie zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym 1:1 a obie bramki padły w 1 odsłonie. Na gola z 6' dla gospodarzy autorstwa Michała Stasiaka szybko, bo już w 10' odpowiedzieli goście. Po ładnej akcji i dośrodkowaniu Golańskiego gola z najbliższej odległości do pustej bramki zdobył Andrzej Niedzielan. Warto dodać, iż goście kończyli mecz w dziesiątkę po usunięciu z boiska A. Vukovića( za 2 żółte kartki).
Po kiepskiej sobocie kibice liczyli na metamorfozę w niedzielę. Spotkał ich jednak zawód, gdyż 2 ostatnie spotkania 16 kolejki ekstraklasy nie różniły się niczym od poprzednich( z wyjątkiem meczu Cracovia - Legia). Pierwszym niedzielnym meczem było rozgrywane w Warszawie spotkanie pomiędzy Polonią a Górnikiem Zabrze. 4 tysiące nie oglądało ciekawego spotkania, ani goli. Górnik przyjechał po punkt i niewiele się wysilając go zdobył.


Inaugurującą rundę wiosenną kolejkę kończył mecz pomiędzy obrońcą tytułu Lechem Poznań a Widzewem Łódź( 22 tys. widzów). Spotkania między tymi zespołami zwane klasykami zawsze były wielce atrakcyjne, tym razem jednak tak nie było. Minimalne zwycięstwo wymęczył zespół gospodarzy po ładnym strzale Jakuba Wilka z 32'. Był to gol na wagę trzech punktów, bardzo potrzebnych Lechowi, który po odpadnięciu z europejskich pucharów walczy o podium, uprawniającym do ponownego pokazania się w Europie.
Wszystkie zespoły ekstraklasy przygotowywały się do sezonu spędzając ostatnie tygodnie na obozach zagranicznych, co powinno być widoczne w jakości rozgrywanych spotkań. Tak jednak nie było, co podważa sens wyjazdu w ciepłe kraje i powrót na polskie boiska bez odpowiedniej dłuższej aklimatyzacji.
Należy żywić nadzieję, iż następna kolejka przyniesie podniesienie poziomu spotkań.
---
więcej artukułów na stronie http://www.sportyiturystyka.blogspot.com/

Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl/

Vdorljak

- W sierpniu byliśmy nową drużyną – mówi przed derbami stolicy Ivica Vrdoljak – teraz musimy wygrać. Kapitan Legii po groźnie wyglądającym wypadku w Krakowie powraca do składu Wojskowych
Powrót Ivicy Vrdoljaka na mecz z Polonią jest na pewno najlepszą informacją, jaką otrzymali kibice i sztab szkoleniowy Legii przed zbliżającymi się derbami. W Krakowie w spotkaniu z Cracovią chorwacki piłkarz uderzył głową o ziemię i musiał zostać przetransportowany do szpitala - Pamiętam wszystko co się działo w Krakowie. Po meczu bolały mnie plecy i szyja, ale teraz jest wszystko w porządku, trenuję od dwóch dni. Przed i po każdym z tych treningów byłem u masażysty, dzięki czemu czuje się dobrze - mówił w piątek na przedmeczowej konferencji sam piłkarz.

Po dwóch remisach na początku rundy przyszedł czas na zwycięstwo, jeżeli gra się o mistrzostwo. Kibice do derbów podchodzą najpoważniej od kilku lat, więc i piłkarze czują, że nie wypada im przegrać u siebie, zwłaszcza po blamażu na Konwiktorskiej w sierpniu. - Niestety w Krakowie odniosłem kontuzje i szkoda, że zremisowaliśmy z Cracovią i straciliśmy tam dwa punkty. Teraz jest to jednak za nami i myślimy tylko o Polonii. Pamiętamy o porażce 3:0 i wszyscy chcemy się rewanżować. Teraz atmosfera jest bardzo dobra. W poprzednim meczu w składzie było wielu nowych zawodników z zagranicy i to była nowa drużyna, to był bardzo trudny moment dla nas. Teraz wszyscy wiemy, jakie są nasze możliwości - opowiada kapitan Wojskowych.

W spotkaniach z Cracovią i Ruchem rzucał się w oczy brak pewności siebie i skuteczności
w pojedynkach dwóch środkowych obrońców Legii. Vrdoljak przyznaje, że w zespole najbardziej szwankuje komunikacja - Wszyscy wiemy, jaki to jest mecz, wszyscy damy pełnię swoich umiejętności. Największym problemem cały czas pozostaje dla nas komunikacja. W każdym meczu przytrafiają się indywidualne błędy i to musimy poprawić. Jak przegrywaliśmy zawsze traciliśmy bardzo dużo bramek. Za mało rozmawiamy na boisku. Wygramy dlatego, ze chcemy wygrać - zakończył Chorwat.

. Wiemy co jest przed nami. Mamy okazję
, żeby wrócić na dobrą drogę. Po meczu z Polonią mamy przed sobą pięć spotkań z czego cztery u siebie. Jak gramy
w domu, musi nasza przewaga być widoczna